Klimatyczny Dublin, kot z depresją, dziwaczni goście z zaświatów oraz grupa młodych ludzi z pozornie tylko zwyczajnymi problemami – wszystko to znaleźć można w powieści Łukasza Steca. „Psychoanioł w Dublinie” to pełna niespodzianek historia młodego emigranta, który staje przed niezwykłym zadaniem – musi odkryć, kto go zabił, zanim zginie naprawdę.
Trzydziestoletni Wowa budzi się z kompletną pustką w głowie. Nie pamięta niczego, co wyarzyło się w minionym tygodniu, ale – zgodnie z postanowieniem o ograniczaniu czynników stresogennych – postanawia nie przejmować się tym niepokojącym faktem. Stara się także ignorować obecność Indianina z ogromnymi skrzydłami na plecach. Ku zdziwieniu Wowy ten niespodziewany gość nie jest ani ekscentrycznym kolegą współlokatora, ani szukającym pracy Peruwiańczykiem. Jest psychoaniołem, czyli aniołem ateistów, wierzących jedynie w moc psychiki. Przybył do Wowy, aby poinformować go, że ten dokładnie tydzień temu został zamordowany, jeśli jednak w ciągu siedmiu dni uda mu się zdemaskować zabójcę, jego życie wróci do normy. Zadanie byłoby z pewnością dużo łatwiejsze, gdyby nie kot samobójca, kłopotliwi współlokatorzy, podstępna była żona, pewna piękna Turczyna oraz dość niekonwencjonalne zachowanie psychoanioła.
Łukasz Stec stworzył zabawną, przepełnioną ironią i czarnym humorem opowieść o życiu młodych ludzi w Dublinie. Jej bohaterami są Polacy, Czesi, Meksykanie, Turcy, Irlandczycy, ale także postaci z zaświatów i pewien lubujący się w filozofii kot – wszyscy tak samo bezradni wobec figli, jakie płata im rzeczywistość. Autor kreśli wyrazisty portret pokolenia trzydziestolatków – zawieszonych gdzieś pomiędzy życiową stabilizacją a niefrasobliwym stosunkiem do związków i kariery. Sprawnie miesza konwencje literackie, łącząc elementy kryminału, komedii romantycznej, groteski i fantastyki. „Psychoanioł w Dublinie” to prawdziwa gratka dla miłośników nagłych zwrotów akcji i zaskakujących rozwiązań.