W mijającym już roku 2001 byliśmy świadkami dramatycznych wydarzeń. Jednym ze skutków zamachów w Nowym Jorku i Waszyngtonie, wojny w Afganistanie i niepokojów na Bliskim Wschodzie jest pojawienie się głosów mówiących o tym, że u podstaw większości światowych konfliktów, leży religia. W tym miejscu jako jeden ze sztandarowych przykładów konfliktu wywołanego religią, przywołuje się konflikt w Irlandii. Na pierwszy rzut oka to stwierdzenie wydaje się logiczne i prawdziwe. Oto protestanccy najeźdźcy przez wieki gnębili (można nawet powiedzieć, że czasami eksterminowali) katolicką większość. Linia podziału jest tutaj bardzo widoczna i oczywiście religijna. Miasta takie jak Derry, czy Belfast są podzielone na dzielnice katolickie i protestanckie. Widocznym znakiem religijnych aspektów konfliktu jest ogromne graffiti przedstawiające Matkę Boską, które możemy zobaczyć wjeżdżając do Belfastu. Nie trzeba, bowiem przypominać, że osoba matki Chrystusa cieszy się czcią wśród katolików, natomiast protestanci traktują ją znacznie chłodniej.
Tymczasem inwazja na Irlandię nastąpiła w XII w., gdy nie było jeszcze protestantów. Istnieją znaczące przesłanki, przemawiające za tym, że konflikt w Irlandii nie jest konfliktem religijnym, że religia, jest tylko jednym (bynajmniej nie najważniejszym) z kryteriów podziału skonfliktowanego społeczeństwa, który pojawił się po całych stuleciach podboju dokonywanego bez używania haseł religijnych. Celem niniejszej rozprawy jest prześledzenie momentu, w którym mieszkańcy Anglii znaleźli się na Szmaragdowej Wyspie, a w ten sposób przywrócenie proporcji pomiędzy politycznymi, ekonomicznymi i religijnymi przyczynami konfliktu w Irlandii.
Za praprzyczynę obecności Anglików na Szmaragdowej Wyspie często uznaje się bullę ogłoszoną przez papieża Hadriana IV najprawdopodobniej w roku 1154 lub 1155, a opublikowaną kilka lat później pod nazwą Laudabiliter. Bulla ta nadawała Irlandię w lenno władcy Anglii Henrykowi II Plantagenet. Papież uczynił to na mocy osławionej Donacji Konstantyna Wielkiego, który „podobno” przekazał Kościołowi całą Ziemię. Hadrian IV był więc panem Irlandii i mógł ją przekazać, komu tylko chciał.
Trzeba tu podkreślić, że zarówno Henryk, jak i jego rycerze byli Normanami, a nie Anglikami.
Okoliczności wydania bulli Hadriana IV nie są jasne, gdyż nie dysponujemy oryginałem bulli (czy w ogóle istniał?), a jej treść znamy z późniejszych dzieł dwóch angielskich pisarzy. Być może bulla była odpowiedzią papieża na prośby Henryka II, który domagał się przyznania sobie praw do Irlandii.
Chociaż w sprawę zajęcia Irlandii przez Normanów „zamieszany jest” papież, to nie możemy twierdzić, że to religia zapoczątkowała konflikt na Szmaragdowej Wyspie. Przyczyna jest prosta. Zarówno najeźdźcy (Normanowie), jak i ofiary (Irlandczycy), wyznawali tę samą religię – katolicyzm w obrządku łacińskim, nie ma więc mowy o konflikcie religijnym.
Wydaje się, że posunięcie papieża było podyktowane kwestiami politycznymi. Papiestwo chciało zyskać silnego sojusznika, w oparciu, o którego mogłoby prowadzić swoją politykę (często zgoła świecką). Jeśli popatrzymy na mapę ówczesnej zachodniej Europy, szybko zorientujemy się, że najpotężniejszym wówczas człowiekiem był Henryk Plantagenet. Władca Normandii, Maine, Poitou i Andegawenii, w wyniku ożenku z Eleonorą, rozciągnął swą władzę na Akwitanię. Ponieważ zaś wnuczka Wilhelma Zdobywcy wyszła za ojca Henryka II – Godfryda Plantagenet, Henryk odziedziczył po ojcu tron Anglii, Walii i Szkocji. Nie zamierzał bynajmniej na tym poprzestać. Dążył do zdobycia korony Francji. Tak więc dla papieża, Henryk był znakomitym sprzymierzeńcem. Irlandia była więc czymś w rodzaju zapłaty za pomoc udzieloną papiestwu. O przyczynach wyboru Irlandii można spekulować. Szmaragdowa Wyspa znajdowała się w pobliżu ziem zajmowanych przez Plantagenetów. Wydaje mi się jednak, że przyczyna była głębsza.
Otóż ta niewielka wyspa sprawiała w przeszłości papiestwu wiele kłopotów. Irlandczycy różnili się od Rzymu terminem świętowania Zmartwychwstania Pańskiego, kształtem mniszej tonsury, niezwykłą surowością obrządku, umiłowaniem pielgrzymowania, nagminnym łączeniem funkcji biskupa i opata, itd., itd. Co prawda w XII w. sytuacja została opanowana, jednak nadal irlandzcy duchowni byli postrzegani na kontynencie jako dziwacy lubujący się w zagadkach i niepoważnych wierszykach. Hadrian IV nadając Irlandię w lenno Henrykowi II upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Zyskał potężnego sojusznika oraz miał szansę lepszego kontrolowania niepokornych mieszkańców Szmaragdowej Wyspy.
Chciałbym odnieść się do jeszcze jednego argumentu wysuwanego zazwyczaj w dyskusjach na temat genezy konfliktu. Przypomina się mianowicie, że Hadrian IV był Anglikiem (jedynym w dziejach papieżem). Według mnie, pochodzenie papieża nie ma żadnego znaczenia przy wyjaśnianiu genezy konfliktu irlandzkiego. Irlandia nie została podarowana Anglikom, lecz jedynie władcy Anglii. Tymczasem wspominałem już, że Henryk II nie był Anglikiem, lecz Normanem, a więc Francuzem. Mówił po francusku, na jego dworze, także tym w Anglii panowały francuskie obyczaje. Nie ma więc mowy o czymś w rodzaju narodowej solidarności obu panów. Jeśli zaś pomyślimy o tym, że celem Henryka był tron francuski, a Anglię traktował jako zaplecze ludzkie i surowcowe do realizacji tego celu, to możemy wręcz zdziwić się, dlaczego Anglik poparł plany Francuza, wiedząc, że Anglia jest w tych planach traktowana jako przedmiot, a nie podmiot.
Jeśli uznamy bullę Hadriana IV za praprzyczynę najazdu Normanów z terenu Anglii, to szybko okaże się, że była to przyczyna niewystarczająca, tak przynajmniej orzekła 29 IX 1155 roku matka Henryka II (cesarzowa Matylda), kiedy to faktycznie zadecydowała, że nie należy dokonywać inwazji na Irlandię.
Minęło wiele lat, zanim król Henryk II stanął na irlandzkiej ziemi. Poprzedzili go jego rycerze. Przybyli oni do Irlandii na wyraźną prośbę Irlandczyka, będącego kluczową postacią omawianych wydarzeń, a mianowicie Dermota MacMurrougha, jednego z władców Leinsteru, aspirującego do władzy nad całą wyspą.
Tak charakteryzował Dermota MacMurrougha ówczesny kronikarz:
Był wysoki, silny, odważny i waleczny, głos jego ochrypł w zgiełku wielu bitew. Wolał raczej, by się go bano, niż kochano. Szlachtę traktował brutalnie, a wywyższał ludzi niskiego stanu. Swym ludziom nie był miły, a obcy go nienawidzili. Wszyscy więc byli mu wrogami, jako i on był wrogiem wszystkich.
Choć wszyscy byli jego wrogiem, największe walki toczył z Tiernanem O‘Rourke. Konflikt obu ambitnych gentlemanów, był pełen brutalności, ale przez kilkanaście lat miał charakter i zasięg wewnątrzirlandzki. Sytuacja zmieniła się w roku 1166. Wówczas to MacMurrough zrobił coś, co później powtórzył na naszym polskim podwórku niejaki Czaplinowski. Czaplinowski zabrał żonę kozackiemu watażce Bohdanowi Chmielnickiemu, co miedzy innymi popchnęło go do wywołania powstania kozackiego. Podobnie MacMurrough uprowadził panią Devorgil, żonę Tiernana O‘Rourke, co spowodowało powstanie opozycji przeciw niemu. Uczestniczyli w niej nawet wikingowie. Dermot uciekł z wyspy i ruszył na poszukiwanie Henryka II. Podobnie jak Hadrian IV, także i irlandzki porywacz żon, widział w Plantagenecie potencjalnego potężnego sprzymierzeńca. Dermot dogonił Henryka we Francji i tak do niego przemówił:
Posłuchaj więc, królu Henryku,
Gdzie mój kraj rodzinny.
To Irlandia, tam się urodziłem,
W Irlandii, co miała króla.
Ale to lud mój bezprawnie
Wypędził mnie z królestwa.
Oto ojcze dobry, skarżę się tobie
I powiadam wobec baronów królestwa twojego,
Że zostanę twym wasalem
Przez wszystkie dni życia mego,
Jeśli pomożesz mi
Odzyskać, co utraciłem.
Ciebie uznam za ojca i pana,
Powiadam to w obecności twych wasali.
Choć sam król nie odpowiedział od razu na prośbę wygnańca, jego rycerze podjęli wyzwanie i 1 maja 1169 roku niespełna 600 Normanów, ale także Flamandów wylądowało na irlandzkim brzegu. Odebrali oni Wexford z rąk Norwegów. Wkrótce zaczęli napływać kolejni rycerze, wśród których najważniejszym był Ryszard Fitzgilbert de Clare zwany Strongbow (Silnołuki). Silnołuki przybył do Irlandii 23 VIII 1170, a tak pisał o nim kronikarz:
Był rudy i piegowaty. Miał szare oczy i kobiecą twarz. Choć wysoki, kark jego był krótki, a głos piskliwy Szczodry był i łagodny. Czego nie dokonał słowem, zdobywał czynem. W czasie bitwy trwał jak skała. Był ostoją swoich żołnierzy. Nieugięty w boju – w doli i niedoli żadna rozpacz nim nie zachwiała, żaden los zły, w zwycięstwach zaś umiał być powściągliwy i daleki od szaleństwa.
Nagrodą za udzieloną pomoc miał być tron Leinsteru dla Silnołukiego. Rozpoczął on na panowanie w Dublinie 1 V 1171 roku, kiedy to zmarł Dermot MacMurrough. Zanim się to jednak stało musiał pomóc swemu sprzymierzeńcowi.
Normanowie byli bardzo brutalni. Mieszkańcom Ossory odcięto głowy, obrońcy Waterford zostali wyrżnięci, z wyjątkiem siedemdziesięciu najważniejszych mieszkańców miasta, którym połamano nogi i ręce i zrzucono z klifu do morza. 21 IX 1170 roku Strongbow z marszu wziął Dublin. Askulv i jego Norwegowie władający do tej pory miastem odpłynęli, obiecując jednak powrót i zemstę. Wrócili w niecały rok później, jednak z zemsty nic nie wyszło. Pojmany w bitwie Askulv został ścięty.
Dlaczego Normanowie przepłynęli Morze Irlandzkie? Tu również niemałą rolę odegrała kobieta – księżniczka Nesta – dość rozwiązła córka króla Walii. Miała trzech mężów, była kochanką władcy Anglii Henryka I, a pamiątką tych związków byli liczni synowie. Oni właśnie i ich synowie potrzebowali ziemi, która była przecież największą wartością w feudalnej Europie. Nie trzeba było zachęcać biednych rycerzy ze znakomitego walijskiego rodu do podporządkowania sobie Zielonej Wyspy. Na korzyść tego twierdzenia przemawia fakt, że w wyprawie z maja 1169 roku wzięło udział osiemnastu potomków Nesty, zarówno błogosławiący rycerzy biskup, jak i opisujący wyprawę kronikarz to odpowiednio jej syn i wnuk.
Widzimy więc, że inwazja na Irlandię miała podłoże ekonomiczne. Rycerzami normańskimi powodował głód ziemi. Wyznawali taką samą religię jak Irlandczycy, większości, poza Strongbowem i jemu podobnymi, nie interesowała wielka polityka, czy sojusze królewsko-cesarskie. Chcieli jedynie zdobyć ziemie, którą następnie będą mogli przekazać swym następcom. Tylko ziemia mogła zapewnić im dostatek i zaszczyty. Niektórym z nich ziemia mogła dać również niezależność od władcy.
Tego właśnie obawiał się Henryk II. Jego obawy nie były bezpodstawne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Silnołuki ożenił się z córką Dermota MacMurrough i stał się jego dziedzicem. Chcąc przerwać tę samowolkę, król zażądał powrotu swych rycerzy do Anglii. Jednocześnie Henryk II zdecydował o podjęciu osobistej interwencji w Irlandii.
W październiku 1171 roku król wylądował w okolicy Waterford, a wydarzeniu temu towarzyszyła dziwna reakcja Irlandczyków. Otóż witali oni króla obcego państwa jak wybawcę. Władcy irlandzcy masowo składali mu hołd, dawali zakładników i zapewniali o swej przyjaźni. Nie dziwi nas to, jeśli weźmiemy pod uwagę sposób, w jaki Normanowie traktowali mieszkańców zdobywanych miast. Henryk II pozował na władcę miłującego pokój i pragnącego uporządkować pogmatwane sprawy Szmaragdowej wyspy. Kościół irlandzki poparł działania Henryka podczas Synodu w Cashel, a sam król ogłosił zwierzchnictwo Bristolu nad Dublinem, a następnie dał w lenno swym rycerzom ziemie, które zdobyli podczas wcześniejszych wypraw.
Po powrocie z Irlandii (1172), Henryk przypieczętował swe panowanie nad Irlandią, gdyż papież Aleksander III nakazał biskupom i władcom irlandzkim posłuszeństwo.
Ostatni akt pierwszego etapu podboju miał miejsce w roku 1175, kiedy ówczesny ard ri Irlandii Rodryg (Ruairi) O‘Connor podpisał w Windsorze traktat z Henrykiem II. Władcy angielscy nosili od tej pory tytuł „Dominus Hiberniae” (Pan Irlandii). Jego bezpośrednia władza obejmowała prowincje Leinster i Meath, a także okolice miasta Waterford. Irlandzcy władcy zachowywali swe godności, ale byli zobowiązani do składania danin na rzecz królów Anglii, oraz do służby wojskowej jako wasale króla Anglii.
Wiemy, dlaczego rycerze wyruszyli na Irlandię. Zastanówmy się teraz, dlaczego uczynił to Henryk II. Uważam, że możemy podać dwa powody.
Po pierwsze, Henryk II niewątpliwie chciał zahamować działania swych wasali, których potęga niebezpiecznie wzrosła po 1169 roku. W feudalnej Europie rycerz posiadający dużo ziemi mógł jej część nadać drobniejszym rycerzom i w ten sposób zyskać stronników w ewentualnym konflikcie z władcą. Silnołuki władał Leinsterem, a co najważniejsze ziemi tej nie otrzymał od swego władcy Henryka, lecz zdobył sam. Był więc w pewnym stopniu niezależny od władcy. Znając feudalną rzeczywistość, Henryk podporządkował sobie Irlandię, zyskując ziemię, którą następnie nadał swym wielmożom. W ten sposób uczynił z nich swych wasali także w Irlandii.
Po drugie, należy pamiętać, że władca ten stawiając sobie bardzo ambitne cele, potrzebował środków na prowadzenie licznych wojen. Napisałem już, że jako zaplecze surowcowe traktował Anglię. Myślę, że podobnie mógł postrzegać Irlandię. Irlandia wówczas porośnięta rozległymi lasami, dostarczyć mogła drewna na okręty. Ponadto, zajęte przez króla tereny znakomicie nadawały się na pastwiska, czyli swoisty magazyn żywności.
Stwierdzenie, że Irlandia została podporządkowana Normanom, jest przesadzone. Ich kontrola rozciągała się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów wokół Dublina, zaś traktat windsorski był stale łamany. Jednak coś się zmieniło w irlandzkiej rzeczywistości. Irlandia nie była odtąd zupełnie wolna. Widzimy, że wśród motywów, jakimi kierowali się normańscy najeźdźcy, dominował ekonomiczny – zdobycie ziemi, oraz polityczny – pozyskanie przez papieża sojusznika i podporządkowanie dynastii Plantagenetów terenów, które zapewnią jej kontrolę nad rycerstwem i zaplecze ekonomiczne dla działań militarnych. Należy oczywiście dostrzec obecność kościoła w omawianych wydarzenia (bulla Hadriana IV, sobór w Cashel i zalecenie Aleksandra III), ale przemawia to raczej za tym, że kościół irlandzki popierał politykę Henryka II, a władca ten nie zwalczał kościoła irlandzkiego.
Należy więc przyjąć, że późniejszy konflikt Angielsko – Irlandzki, to walka Irlandczyków z narodem, którego przodkowie najechali Szmaragdową Wyspę w XII wieku z chęci wzbogacenia się. Oczywiście to tylko pierwszy akt długotrwałego podboju, w którym, obok zapoczątkowanych w XII w. i nawarstwiających się kwestii politycznych i ekonomicznych, pojawiły się z czasem aspekty religijne. Trzeba jednak podkreślić, że u korzeni konfliktu irlandzkiego stoi chęć zdobycia ziemi i zaplecza ekonomicznego, koniecznego do prowadzenia ambitnej polityki europejskiej.