Tajemnice zamku Dunluce w hrabstwie Antrim

 

Kiedy nadchodzi ponura jesień, deszcz nieubłaganie pada dzień po dniu, a srogi wicher z wybrzeży wdziera się w najmniej dostępne zakamarki łatwo jest uwierzyć, że Irlandia jest pełna nawiedzonych miejsc. Ten kto widział kiedyś ruiny zamku Dunluce zalane deszczem z pustymi oczodołami okien bez trudu uwierzy, że jest to miejsce nawiedzone. Hotele, uliczki, kościoły, ruiny klasztorów, puby pełne są zjaw tych bardziej sympatycznych i tych, z którymi spotkanie nie należy do najbardziej przyjemnych.
Być może ta swoista aura spowijająca Irlandię w ciągu roku, zwłaszcza blisko wybrzeży powoduje, że istnieje tyle opowieści o miejscach nawiedzanych przez duchy. Niektóre z nich są postaciami historycznymi, niektóre zostały ukarane tułaczką za swe niecne życie, niektóre zaś są przepełnionymi smutkiem cieniami, które cały czas czegoś szukają nie mogąc zaznać spokoju.
Niektóre z tych duchów zostały przywiązane do miejsc na zawsze przez swoją tragiczną śmierć…

Każdy kto odwiedził zamek Dunluce na wybrzeżu Antrim przyzna, że są to jedne z najbardziej fotogenicznych ruin w całej Irlandii. Zawieszone nad klifem zachowały jeszcze dostojność i szlachetność miejsca, które przez wiele wieków było siedzibą znamienitego rodu. Chociaż jego historia sięga bardzo odległych czasów, w kształcie jaki możemy podziwiać do dzisiaj zamek został wybudowany w XVI wieku przez ród McDonnellów. Ten szkocko-irlandzki ród nie należał do najbardziej pokojowo nastawionych i spędzanie czasu na większych i mniejszych sąsiedzkich utarczkach należało do ich najbardziej ulubionych zajęć. Zamek był dobrze ufortyfikowany i przygotowany do odparcia natarcia również dzięki armatom pochodzącym z zatopionego okrętu „Girona”. Był on częścią hiszpańskiej Wielkiej Armady i rozbił się na skałach niedaleko zamku. McDonnellowie ukryli rozbitków przed Anglikami i pomogli im bezpiecznie powrócić do domu, ale także „zaopiekowali się” skarbami wydobytymi ze statku i wspomnianymi działami.
W roku 1635 pierwszy earl Antrim – tytuł jaki McDonnellowie uzyskali od króla angielskiego- Randal poślubił Catherine Manners wdowę po księciu Buckingham. Kobieta ta przyzwyczajona do dworskiego blichtru zapewne nie sądziła, że nowo poślubiony mąż skaże ją na mieszkanie nie dość, że na prowincji to jeszcze na klifie wiecznie omiatanym przez wiatr. Catherine znienawidziła Dunluce od pierwszej chwili gdy tylko zobaczyła zamczysko. Można sobie tylko wyobrazić atmosferę zamku sprzed lat. Drgające płomienie świec, chłód i wieczne wycie wiatru dobiegającego z każdej strony. Nietrudno wtedy zrozumieć fakt popularności położonej niedaleko destlarni whiskey Bushmills.

Pewnej burzliwej nocy 1639 roku w zamku doszło do tragedii. Część klifu wraz z zamkową kuchnią i pomieszczeniami gospodarczymi osunęła się do oceanu zabierając ze sobą służbę. Nie mieli żadnych szans, utonęli lub zostali przygniecieni przez skały i walące się pomieszczenia. Przez wiele nocy po tej tragedii Catherine i wielu innych mieszkańców zamku twierdziło, że słyszeli jęki rozpaczy i wołania o pomoc dochodzące z miejsca gdzie kiedyś jeszcze stała część zamku.
Tragedia ta była wyrokiem śmierci dla Dunluce. Catherine odmówiła dalszego mieszkania w miejscu nie dość, że nieprzyjaznym to jeszcze nawiedzonym i wymusiła wybudowanie nowej rezydencji w głębi lądu. Zamek Dunluce zaś pozostawiany został samemu sobie i niszczącej sile przyrody by stać się ruinami tak chętnie odwiedzanymi dziś przez turystów. Pracownicy centrum turystycznym na terenie zamku twierdzą, że w zamku nadal starszy. Rankiem zastają poprzestawiane książki, włączone radio.
Zamek Dunluce jest piękny oświetlony słońcem, z połyskującymi falami u jego stóp, zielonymi łąkami – pocztówkowy. Wystarczy jednak, że słońce zajdzie, spadnie deszcz i zawieje wiatr a staje się miejscem nieprzyjaznym a wiejący wiatr czy przynosi tylko odgłos burzy czy może jeszcze jakiś inny ton….?

Szczegóły na temat możliwości zwiedzania zamku www.discoverireland.com