Guinness to najlepiej rozpoznawalny produkt Irlandii. Guinness jest wszędzie. Guinness jest świetny! Guinness dla każdego!
Tak, tak ten najsłynniejszy trunek rodem z Zielonej Wyspy kończy w tym roku 250 lat. W Dublinie Browar Guinnesa hucznie obchodzi te wspaniałą rocznicę. Warto skorzystać z wyjątkowych propozycji rocznicowych imprez, bo…. Nie wiadomo jak długo jeszcze browar będzie w Dublinie!
Uważa się, że sztukę warzenia piwa wymyślili starożytni Egipcjanie. Jednak tym, który stworzył najsłynniejsze piwo świata był Arthur Guinness (1725-1803), pochodził z rodziny o browarniczych tradycjach, jego rodzina posiadała mały browar w Leixlip w hrabstwie Kildare, stąd tez ruszył do Dublina szukać szczęścia. Wcześniej Arthur pracował u arcybiskupa Cashe, dr. Arthura Price’a, tam odłożył sobie 100 funtów i z tym małym w sumie kapitałem ruszył do Dublina.
Guinness miał żyłkę do robienia interesów. Nie miał zbyt wielu pieniędzy stąd szukał okazji do ich zainwestowania. No i znalazł! Podupadający, przestarzały browar przy St. James’s Gate został wystawiony do wynajęcia po atrakcyjnej cenie 45 funtów rocznie. W 1759 r. Guinness podpisał dokumenty najmu tego miejsca na abstrakcyjny i dzisiaj czas 9000 lat!!!! (tak tak dziewięć tysięcy lat!!!!!) Kopie tego dokumentu można i dzisiaj podziwiać w muzeum browaru.
Decyzja o wynajęciu browaru była przemyślana, Guinness doceniał dobrą lokalizację blisko centrum miasta, a także dogodny dostęp transportowy przez rzekę i kanały. Rzeczki Dodder i Poddle dostarczały czystej wody do produkcji piwa. Słabo wyposażony browar przeistoczył się pod rządami Arthura Guinnessa w dobrze prosperujące przedsiębiorstwo. W 1761 r. ożenił się Oliwią Whitmore z którą miał 21 dzieci! Pierwotna produkcją browaru był standardowe piwa typu ale oraz lekkie piwa traktowane wówczas jako napoje chłodzące. Arthur zaobserwował jednak nowy trend jaki pojawił się w Londynie, na popularnych targowiskach w Covent Garden i Billingsgate, a mianowicie zaczęto tam pić ciemne piwo typu porter, ciężkawe i bardzo sycące, piwo dla ciężko pracującej klasy robotniczej, zastępujące często posiłek, sycące, a raczej wypełniające żołądek i tym samym oszukujące głód – albo… dodające krzepy! Guinness podjął wyzwanie i rozpoczął eksperyment z produkcja portera w Irlandii. Jednak tym, kto rozwinął produkcję najsłynniejszego stouta (czyli ciemnego ciężkiego piwa) był jego syn Arthur Guinness II, który przejął browar po śmierci ojca w 1803 i kierował aż do 1855 r. To za jego rządów świetny stout z Dublina zaczął być popularny poza Irlandia zwłaszcza w Anglii, wraz z rosnącym zapotrzebowaniem konieczne było rozbudowanie browaru. Firma rosła w siłę, zarabiał krocie. W 1904 r. zbudowany został najnowocześniejszy w ogóle na wyspach budynek browaru istniejący do dzisiaj i znany jako Guinness Storehouse, był to pierwszy na wyspach budynek o stalowej konstrukcji nośnej, supernowoczesny! Dzisiaj w nim właśnie mieści się muzeum browaru. Po otwarciu nowej warzelni piwa browar mógł produkować oszałamiającą liczbę trunku – 295,5 miliona litrów rocznie! Budynek ten był w użyciu aż do 1986 r.
Aby osiągnąć tak wielką sprzedaż i produkcję trzeba było stworzyć znakomity system dystrybucji piwa i a zwłaszcza transportu. Pierwotnie, za czasów Arthura Guinness piwo sprzedawane było w Dublinie a transport ograniczał się do konnych wozów, które zawoziły pojedyncze beczki do miasta. Wkrótce stworzono połączenie wodne z Grand Canal i barki mogły bezpośrednio docierać do browaru dowożąc surowiec potrzebny do produkcji piwa a zabierając beczki z Guinnessem, tak trunek wędrował po kraju. Przez pierwsze 150 lat piwo było przede wszystkim sprzedawane w Irlandii, mały stosunkowo odsetek był wysyłany poza wyspę. Dla ułatwienia transportu beczek wybudowane zostały wewnętrzne, należące do browaru, linie kolejowe, jedna do portu w Dublinie, a druga na główną stację kolejową Heuston Station. W ten sposób rozpoczął się czas podboju świata przez czarne bogactwo rodem z Irlandii. Z końcem XIX wieku zaczęto wysyłać Guinnessa na cały świat, w tym do tak egzotycznych krajów. W 1913 r. nastąpił kolejny przełom w dystrybucji piwa – kompania zwodowała swój pierwszy statek do transportu piwa „Barkley”, ostatni zwodowany statek dla spółki to „Miranda Guinness” z 1976 r., który to statek był jedynym na świecie tankowcem piwnym! Większość statków kompani nosiła imiona kobiet z rodziny Guinessów.
Spółka szczyci się dobrym traktowaniem pracowników od najwcześniejszych lat, zachowały się szczegółowe dane dotyczące zarobków od 1860 r. Wynika z nich, ze robotnicy w browarze zarabiali lepiej niż w innych firmach w Dublinie. Spółka miała rozwiniętą opiekę socjalną nad robotnikami, przejmowała opiekę nad rodziną pracownika gdy ten umierał, wypłacając zasiłki. Pracownicy byli objęci darmową opieką lekarską, w tym i hospitalizacją, browar posiadał swojego etatowego lekarza! W 1930 r. na liście płac browaru było około 5 tysięcy ludzi! A dalszych 9 tysięcy było związanych z browarem pośrednio. W Dublinie co dziesiąty mężczyzna pracował dla browaru. Jednym z ważniejszych przywilejów pracowników browaru były 3 pinty Guinnesa, które każdy mężczyzna pracujący w browarze mógł dziennie wypić, o ile miał ukończone 21 lat. Jeśli ktoś nie pił, mógł dostać specjalny ekwiwalent w talonach.
Rodzina Guinnessów była nie tylko przedsiębiorcami, którym się powiodło ale Brala także aktywny udział w życiu publicznym. Wnuk Arthura Guinnesa, a zarazem 3 właściciel spółki, Benjamin Lee Guinness został w 1851 r. burmistrzem Dublina oraz posłem lokalnego parlamentu. Przeznaczył on duże pieniądze na renowację katedry św. Patryka oraz modernizację szpitala kobiecego The Coombe Hospital. Wspierał Bibliotekę Marsha. Rodzina Guinnessów mieszkała wówczas w Iveagh House gdzie obecnie znajduje się Ministerstwo Spraw Zagranicznych Irlandii. Dwóch synów Benjamina wychowywanych było pod ścisłym nadzorem ojca, byli sekretarzami ojca i od młodości uczyli się zarządzania firmą. Jeden z nich, Edward Cecil zdecydował się po studiach na Trinity College na karierę naukową, którą łączył z biznesem. Starszy syn, Arthur, w 1876 zapoczątkował działalność filantropijną, z której rodzina wkrótce zasłynęła. Miedzy innymi miał udział w przebudowie Stephen’s Green. Zresztą uhonorowano go pomnikiem na wprost Kolegium Chirurgicznego. Edward Cecil również zaangażował się w działalność filantropijną. Widząc biedę na ulicach Dublina, panoszące się choroby, postanowił uruchomić program pomocy medycznej, a także zlikwidować slumsy dublińskie i zbudować mieszkania, dzisiaj powiedzielibyśmy socjalne. Dzisiaj ta idea jest kontynuowana przez Iveagh Trust (Irlandia) oraz The Guinness Trust (W.Brytania). Pod wpływem wypadku jakiemu uległ jeden z jego pracowników, pogryziony przez psa, przekazał pokaźną dotacje na powstający wówczas w Anglii Instytut Medycyny Prewencyjnej pracujący nad różnymi szczepionkami, w tym na wzór francuskiego Instytutu Pasteura, nad zwalczaniem wścieklizny.
Guinness podbił świat. Guinness jest wszędzie. Pierwsze widomości mówiące o eksporcie Guinnesa sięgają początków browaru, w 1769 r. pierwszy transport poszedł do Anglii. W 1801 r. Arthur Guinness wysyła partie produktu do Indii będących kolonia angielską. Co prawda Guinness nazywa się inaczej – West India Porter, ale będącym de facto tym samym trunkiem. Kolejne 30 lat to transporty do Lizbony, południowych stanów USA, Indii Zachodnich, a także do Afryki środkowej. 100 lat po otwarciu browaru, w 1858 r. pierwszych 8 osiem skrzynek Guinnesa, każda zawierająca 36 butelek dotarły do Nowej Zelandii. Eksport rozwijał się nadspodziewanie dobrze, jedna dziesiąta produkcji wysyłana była poza Irlandię. Duża sprzedaż Guinnessa poza Irlandią zmusiła spółkę do otwarcia browarów na różnych kontynentach, w 1936 w Londynie, a w 1963 w Nigerii! W 1965 powstał browar w Malezji, w 1970 w Kamerunie, w 1971 w Ghanie, a w 1974 na Jamajce. Dzisiaj Guinness produkowany jest 40 krajach (oczywiście przy zachowaniu idealnych przepisów z Dublina) a sprzedawany jest w ponad 150 krajach świata. Reklamy Guinnessa stały się trwałym elementem promowania marki na świecie. Występują w nich zwierzęta, takie jak struś, tukan, foka, lew, niedźwiedź i inne, które oczywiście przepadają za trunkiem, lub też silnie ludzie, którzy są w stanie przenosić góry po pincie Guinnessa. Jest to trwały element reklamy. O przywiązaniu do legendarnego wręcz piwa może dodatkowo świadczyć fakt, iż próba wprowadzenia jasnego piwa pod nazwą Guinness zakończyła się porażka browaru, lager się kiepsko sprzedawał.
Wokół tego wspaniałego stouta narosło wiele fascynujących opowieści. Ponoć Książe Wellington po pokonaniu Napoleona w bitwie pod Waterloo, w 1815 r. zalecił serwowanie Guinnessa rannym żołnierzom angielskim co miało ich skutecznie wzmocnić. Wellington znał z pewnością waloru trunku, urodził się w Irlandii choć szczerze powiedziawszy gardził jej mieszkańcami. Australijski odkrywca Douglas Mawson ponoć nalegał na zabranie kilku butelek Guinnessa w swojej wyprawie na Biegun Południowy w 1909 r. W Malezji istnieje ponoć zwyczaj chrzczenia nie tylko woda ale i kilkoma kroplami Guinnessa co ma dać dziecku siłę.
Walory Guinnessa były znane wielu wybitnym osobom, poznał je wielki irlandzki mąż stanu Henry Grattan w 1797 r. deklarując publicznie, iż to irlandzkie piwo jest wspaniałym napojem. Znali i lubili je Charles Dickens, James Joyce, Oliver St. Gogarty, Sean O’Casey, Brendan Behan, Patrick Kavangh, Robert Louis Stevenson, i to tylko wybór dobrze znany nazwisk ze świata literatury.
Dzisiaj rodzina Guinnessów nie ma większego wpływu na firmę, Rory Guinness to senior rodu w bezpośredniej linii. Firma obecnie należy do potężnego koncernu Diageo. Ostatnio mówi się coraz bardziej konkretnie o likwidacji browaru w jego historycznej lokalizacji, zostałyby tylko jego fragmenty jako muzeum, a teren po browarze stałby się atrakcyjnym terenem inwestycyjny. Browar miałby zostać uruchomiony poza miastem, wybudowany od podstaw. Racje ekonomiczne wygrywają nad tradycją, trochę szkoda.